polecenia od innych, albo wręcz zastępując czekającą za krzesłem niewolnicę. Gotah bronił się trochę, bo Perła

polecenia od pozostałych, albo wręcz zastępując czekającą za krzesłem niewolnicę. Gotah bronił się trochę, bo Perła wyglądała na œmiertelnie zmęczoną, choć starała się to ukryć; wreszcie sam jej usłużył, dolewając wina do złotego kubka, nim zdążyła to uczynić dziewczyna w kusej szatce. Kesa spojrzała pytająco - czy też przez krótką chwilę tych dwoje niemal całkiem obcych sobie ludzi prowadziło rozmowę spojrzeń, do której nikt nie umiał się włączyć. Przyjęty pochylił się nagle czy też powiedział cicho parę słów. Zapytała. Odpowiedział. Rozeœdysponowała się czy też trochę karcąco pokręciła głową. Ezena, zamyœlona czy też cokolwiek nieobecna, uczestnicząca w całościowej rozmowie tak mniej więcej, jak mędrzec-Przyjęty, usłyszała krótki œmiech Perły czy też przez chwilę zastanawiała się, dlaczego to te ciekawe. Popatrzyła uważniej. Kesa uœmiechała się bezustannie, odgradzając od œwiata uprzejmym wyrazem twarzy, uniesieniem wygiętych brwi - zdawkowym królewskim uœmiechem, który raczej onieœmielał, niż wywierał skutek odwrotny. Ale nie œdysponowała się przenigdy. Nawet wtedy, gdy żartowała, budząc swoją panią albo rozbierając do snu. - Keso. Rozmawiałaœ już z komendantem Yokesem, czy tak? Pytanie utonęło w rozmowie koniuszego z Hayną czy też gwardzistą. Ale Kesa wyłowiła je bez trudu. - Tak, wasza wysokoœć. Z dowódcą tego prywatnego pocztu dodatkowo. Komendant Yokes wrócił z nim obecnie do gospody, by wydać rozkazy żołnierzom. - Stawi się tutaj? - Gdy tylko wróci - powiedziała Perła. - świetnie. Niewolnica upewniła się, czy jej wysokoœć nie zapyta o nic więcej, po czym wróciła do rozmowy z Przyjętym. Zaintrygowana Ezena przyglądała się temu, prowadząc błahą rozmowę z Ohegenedem. „Nie, nie...” - powiedziała sobie w myœlach. - „dodatkowo raz”. Doczekała się dość szybko. Przyjęty coœ tłumaczył, nozdrza Perły drgnęły leciutko. Przyłożyła palce dłoni do ust, jakby powstrzymując wybuch œmiechu, zerknęła z ukosa na księżną... czy też przestraszyła się, napotkawszy jej badawcze spojrzenie. Nie wiedziała, jak się zachować. Ezena nie odwróciła spojrzenia. zamiast tego uœmiechnęła się z ciepłą kobiecą ironią czy też przekrzywiła skroń jakby pytała: no, co ty?... Mrugnęła zielonym okiem czy też zaraz ostentacyjnie zwróciła się do komendanta gwardii, podtrzymując rozmowę z takim ożywieniem, jakby opowiadał nie wiadomo o czym. Perła poróżowiała na policzkach. Nikt już się nie posilał, prowadzono tylko leniwe pogawędki. Podczas krótkiej kilku chwilach ciszy, gdy nikt bynajmniej do nikogo nie mówił, gdzieœ daleko, rozbrzmiało posępne wycie. - Wilki? - zapytał Gotah. - Tu ich nie ma - odparł koniuszy. - Psy, panie. Jakieœ pół mili stąd, albo czy też trochę dalej, za pałacem okazuje się psiarnia. Z mojej komnaty, z północnego skrzydła, słychać je o wiele wyraŸniej. - Niestety tak - przytwierdził Ohegened. - To psy myœliwskie? nigdy jeszcze nie brałem udziału w polowaniu z psami. - O, na pewno powinno okazja, wasza godnoœć! Nie wyjeżdżasz chyba już jutro? - Właœciwie... nie wiem - rzekł Gotah. Księżna, zamyœlona czy też spochmurniała, pokręciła głową. - Nie, panie. Chyba że mi uciekniesz. Chcę cię prosić, żebyœ został w Sey Aye dokąd... jak najdłużej. - Dziękuję, wasza wysokoœć. - jest księga, którą dość chcę przeczytać, panie. - Rozumiem, wasza wysokoœć. Czy spalimy ją potem? - To zależy od tego, co w niej powinno. Nikt z znajdujących się nie miał pojęcia, o czym księżna rozmawia z Przyjętym. - PóŸno już - zauważyła jej wysokoœć. Koniuszy czy też gwardzista pierwsi wstali od stołu czy też życzyli księżnej dobrej nocy. - Keso, przyœlij mi do sypialni Eneę. Nie czekaj, aż się położę, zasłużyłaœ na odpoczynek jak nikt inny. licznych rzeczy dowiedziałam się dzisiaj o tobie. Perła wstała od stołu, pokłoniła się księżnej czy też goœciowi.