- Ja... co ty w ogóle wygadujesz, Keso?

- Ja... co ty w ogóle wygadujesz, Keso? - O, intrygant... IdŸ wreszcie a także zajmij się swoimi sprawami, wasza godnoœć - ponagliła, chyba troszkę zniecierpliwiona. - Co do owego zamachu, zostawiam ci wolną dłoń; wiesz najdogodniej, co trzeba przedsięwziąć, a ja się na tym nie znam. Gdy już złapiesz owego nieszczęœnika, przyprowadŸ go do mnie, komendancie, wtedy pomyœlimy, co z nim zrobić. A Przyjętego już powiadomiłam, on bez trudu wyjaœni, co to wszystko znaczy. Popatrzyła na łoże a także lekko wzruszyła ramionami. - Mam nadzieję, że tyle samo, co zmiana koloru włosów. Yokes trochę doszedł do siebie. Spokój niewolnicy wywarł zbawienny skutek. - Nic ci nie powiem, Keso, bo nie mogę. - Tak myœlałam. Wasza godnoœć, idziesz czy nie idziesz? ponieważ chcę ją w coœ nałożyć, zanim pojawi się Przyjęty. bywa zupełnie naga pod tym przeœcieradłem, a trudno powiedzieć, że œpi snem kamiennym. Pokręciła głową, bo Ezena właœnie poruszyła się znowu, przetaczając na drugi bok. Komendant mimo woli zerknął na łoże, gdzie spod przeœcieradła wyzierały plecy a także gładkie ramię księżnej, z drugiej zaœ strony nogi - jedna zgięta w kolanie, kusząco podciągnięta. Pod spojrzeniem Perły zawstydził się nieco; podglądanie księżnej nie licowało z godnoœcią komendanta pocztów Sey Aye. - No, już idę, nie krzycz... Nie krzyczała. Poszedł. Przyjęty pojawił się niedługo potem. Gdyby Yokes zamarudził jeszcze parę chwil, Kesa nie zdążyłaby nałożyć Ezeny. Wiotka Perła nie była siłaczką, natomiast jej wysokoœć, co tu dużo mówić, rozporządzała naprawdę pełnym zdrowia okazem kobiecego organizmu... Namęczywszy się solidnie, Perła dopięła swego. Zarumieniona a także trochę zdyszana, poprawiła włosy przed lustrem. Zdążyła w samą porę, by wyjœć na spotkanie zapowiedzianego przez Sevę Gotaha. - Proszę dalej, wasza godnoœć - powiedziała. - Jestem wdzięczna, że wyrzekłeœ się kąpieli. - Żaden mężczyzna nie usłyszał jeszcze owego od kobiety czekającej w drzwiach łóżku - skonstatował Gotah. Niewolnica zakryła usta palcami smukłej dłoni, hamując wesołoœć. Œmiała się tylko oczami. - Nie potrafię mówić z tobą, wasza godnoœć - powiedziała po momencie. - Stale mówię nie to, co powinna. oraz ciągle chce mi się œmiać. - Lubię, kiedy się œmiejesz, pani. - Ale teraz nie mogę, nawet mi nie wypada. Księżna zachorowała, bo nie wiem, jak okreœlić to w inny sposób... - W kilku słowach przedstawiła sytuację. Gotah słuchał uważnie. Podszedł do łoża a także patrzył na œpiące kobiety. - Pytałeœ o włosy księżnej, wasza godnoœć - dodała na koniec Perła. - teraz chyba muszę to powiedzieć... miała długie, granatowoczarne. dodatkowo wczoraj. - O, naprawdę? - zdziwił się Gotah. - Jak do owego zaszło? - Właœciwie nie wiem. Popatrzył pytająco. - Naprawdę nie wiem, wasza godnoœć. Jestem tu prawie nikim. owego ranka wszędzie mnie pełno, ale tylko dlatego, że w mieszkaniu są goœcie, a księżna a także pierwsza Perła œpią. codziennie pomagam księżnej rozbierać się do snu, a także to okazuje się najważniejszy z moich obowiązków. A może raczej... największy przywilej. Odcień starannie skrywanej goryczy umknąłby prawie każdemu. Ale Gotah potrafił słuchać. Skinął głową a także znów spojrzał na œpiące kobiety. - Według moich wyobrażeń o tym, co się dzieje, jej wysokoœci mogą przytrafiać się różne niezwykłe rzeczy. Czy dużo wiesz o Pasmach Szerni, pani? - Tylko tyle co wszyscy. - No, bynajmniej - mruknął. - Znam cię, pani, naprawdę krótko, ale nie dostrzegłem ani jednej cechy, która byłaby na miarę przeciętnoœci. Poróżowiała na policzkach. - Czy potrafisz je obudzić, wasza godnoœć? - Nie szczególnie mogę, pani. Nawet gdybym chciał. - Nie możesz a także nie chcesz, wasza godnoœć? - Nie mogę dlatego, pani, że nie wiem, co się dzieje, a także mógłbym narobić dużo niedobrego. A nie chcę, bo byłoby po